Dziś o czymś o czym dawno nie pisałam, bo też i dawno nie widziałam filmu, który by mnie poruszył w ten szczególny sposób. Tego właśnie szukam w filmach, tego wzruszenia, działania na całe wnętrze, tego, że potem ten film we mnie zostaje. I ten zostanie na pewno. „Jestem Miłością” to film, jak sam tytuł wskazuje, głównie o miłości, ale też i o niedopasowaniu.
Główna bohaterka rosyjska emigrantka Emma pod wieloma względami nie pasuje do świata, w którym przyszło jej żyć. Jej mężem jest włoski przedsiębiorca należący do znanej i bogatej rodziny Recchi. Sprowadził ją do kraju gdy była jeszcze bardzo młoda. Od tamtej pory Emma nie wracała do ojczyzny. Spotykamy ją w momencie kryzysu. Ma już dorosłe dzieci, męża stale zajętego interesami, w zasadzie jest sama w wielkim domu, towarzyszy jej jedynie służba. Widzimy, że jest jakby z boku rodzinnych wydarzeń, nie bierze udziału w rozmowach, wymyka się z przyjęć. Jej życie zmienia się wraz z pojawieniem nowego mężczyzny. Jest nim kolega jej syna, ubogi kucharz marzący o tym by otworzyć własną restaurację. Od momentu gdy Emma kosztuje jego dania, budzą się w niej nowe emocje. Scena jedzenia krewetek to majstersztyk, ma w sobie więcej erotyzmu niż niejedna pokazująca rzeczy wprost. Od tej chwili romans wisi w powietrzu i jest już nieunikniony. Wbrew wszelkim konwenansom i zasadom Emma poddaje się uczuciu.
Myślę, że oboje Emma i Antonio, przynależą do jednego świata, świata bardziej organicznego, świata smaków, zapachów, doznań. Świat ten jest zresztą wspaniale uchwycony w filmie. Miejsce spotkań tych dwojga jest magiczne, mnie w każdym razie urzekło:). Widok na góry i włoski krajobraz jest oszałamiający. Nastrój tworzą subtelne zbliżenia, skupienie na detalach, długie ujęcia, oszczędność słów i odpowiednio dobrana muzyka, która wznosi się i opada wraz z rosnącymi emocjami Emmy (fantastyczna scena zbliżenia). Na ekranie maluje się istna magia, przynajmniej na mnie zrobiła ona duże wrażenie.
Pod wpływem Antonia, Emma przechodzi przemianę, jej wyrazem jest także zmiana wyglądu zewnętrznego: ścięcie włosów, zmiana stroju z ciasnych sukienek na luźne spodnie i t-shirty. W rodzinie Emmy nie tylko ona czuje się niedopasowana do otoczenia, jej córka Betta także zmaga się z problemem akceptacji, odkrywa, że jest lesbijką. Jej syn Edoardo jest rozdarty między światem ojca, czyli światem twardego biznesu, a światem matki (chce otworzyć restaurację wraz z Antonio). Być może niemożność pogodzenia tych dwóch światów sprawia, że Edoardo ginie. A może jego śmierć to symbol kary dla matki, która złamała zasady. Ta druga interpretacja nie bardzo mi się podoba, uważam, że śmierć Edoardo była w filmie nieco niepotrzebna.
Niektórzy zarzucają filmowi kiczowatość jego końcowej sceny (łzy w oczach bohaterów itp.). Mnie w każdym razie ucieszyło zakończenie, czyli totalne zerwanie z dotychczasowym życiem i ucieczka Emmy do kochanka. Jest tak dramatyczna, tak rozedrgana, w takim pośpiechu, jakby to była pierwsza rzecz od dawna, której Emma tak naprawdę pragnie. Na brawa zasługuje gra Tildy Swinton, ale to nie jest w sumie nic dziwnego, ona zawsze jest świetna:). Brawa także dla operatora za te smakowite ujęcia. Polecam film każdemu kto lubi takie klimatyczne europejskie kino.
Jestem Miłością
Włochy 2009
reżyseria: Luca Guadagnino